synkowo

synkowo

sobota, 24 listopada 2012

Uważać.


Mogę śmiało zaryzykować stwierdzenie, że Syn nasz rozumie już prawie wszystko. Cwaniak, niewiele mówi, choć próbuje i rozkręca się, ale ze zrozumieniem nie ma najmniejszego problemu. Gdy ostatnio uparł się, że chce pasek od koszuli, którą miałam na sobie i właśnie szykowałam się do pracy, szybko rzuciłam: Idź wyjmij sobie pasek z Taty szafy. I tak też uczynił. Ciągał później ten pasek po podłodze mając frajdę wielką. Idź wyrzuć do kosza to już standard, Syn uwielbia porządki i każdy napotkany paproch ląduje w koszu. Podaj pilota też się przydaje, gdy Syn zażąda włączenia bajki. Ale niestety, bezproblemowe rozumienie wszystkiego ma też i swoje złe strony. Wczoraj mimochodem rzuciłam: Chcesz jechać z Pawełkiem na kulki? Jechać mieliśmy, owszem, ale za godzin kilka. Odpowiedź brzmiała oczywiście: Taa, ale na tym się nie skończyło. Syn stanął w przedpokoju, zaparł się przy drzwiach, podkowę zrobił i krzyczeć zaczął: Mama, brrr, mama. Pół godziny zajęło mi uspokojenie go, uparta bestia (chyba po Mamusi), jak się zawziął, to odpuścić nie chciał i niczym Jego uwagi nie szło odwrócić. Podobnie było dziś u Dziadków. W poniedziałek Tymek spędził ponad godzinę w przedszkolu, wraz z dwudziestoma pięciolatkami. Tańczył, bawił się i wyjść z niego nie chciał. Babcia nieźle się musiała namęczyć, by wnuka do domu przyprowadzić. Jak to dobrze mieć Babcię przedszkolankę, podejrzewam, że Syn nie będzie miał najmniejszego problemu z zaaklimatyzowaniem się w trzylatkach, do których chciałabym go posłać. Dziś Babcia zagaiła: Tymuś, przyjdziesz jeszcze do Babci do przedszkola? Tymkowi dwa razy nie mów, już prawie ubierał buty, Babcię złapał za rękę i do drzwi ciągnął z głośnym: Brrr brrrym. No i masz babo placek, znowu pół godziny zagadywania i próbowania Syna przekonać, że w sobotę to przedszkole nieczynne jest. Morał taki, że uważać musimy na wszystko co teraz mówimy!





4 komentarze:

  1. oj taak..znam to:)Jak iść czy jechać to już...nie ważne że teraz coś jest zamknięte,babcia w pracy albo cokolwiek innego.Ma być już i tyle,nawet bez ubierania by wyszła:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj taaaakkk :)))Przypomniałam sobie o koledze, który kiedyś powiedział raz przy dziecku "j..ne banany" i dziecko jak kataryna powtarzało te banany j...ne wszędzie gdzie się dało z ogromną dumą. Śmieszne bo to jest dom w którym się nie przeklina :)

    OdpowiedzUsuń
  3. haha, u nas podobnie :)
    Szzcegolnie sytuacja z wyjsciem z domu nam nie obca... O spacerze mozna mowic tylo na 5 minut przed wyjsciem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. to prawda. zrozumienie jest pełne. u nas doszło jeszcze robienie na odwrót. bo wiem, że JJ rozumie, ale gdy mówię "zbieramy klocki" to on bierze jeden klocek i wolnym krokiem sobie odchodzi i takie testy mamy na każdym kroku:-)

    OdpowiedzUsuń