synkowo

synkowo

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Wakacje.

Marzymy o nich i czekamy. Drugie wspólne wakacje. Po powrocie do pracy czas ucieka przez palce. Mam wrażenie, że od porannego uśmiechu do wieczornej kąpieli mija godzina. Wszystko w biegu: praca-szybki obiad-praca-chwila z Tymkiem-sen. Stąd marzenia o wakacjach, o wspólnych długich porankach, o wolnym czasie, o braku pośpiechu. Jeszcze pięć miesięcy. Tylko pięć. Będziemy odpoczywać i cieszyć się sobą. Wyjedziemy. Tymek już zapracował na ksywę podróżnik. Gdy miał trzy i pół miesiąca urlopowaliśmy rodzinnie nad morzem, miesiąc później poleciał ze mną do Anglii, do wujka, cioci i 2,5 letniego kuzyna. Podróże z Nim nam nie straszne. W samochodzie nie marudzi, w samolocie pięknie spał. Pozostało nam czekać i skreślać dni. Rozmarzamy się wakacyjnie...




środa, 25 stycznia 2012

Fotelik.

Po prawie miesięcznym przeszukiwaniu stron www, czytaniu opinii, oglądaniu filmików i fotelików w sklepach przyszedł czas na zakup fotelika z kolejnej grupy wagowej. Co prawda Tymko ważący 9,5 kg nie przekracza jeszcze limitu wagowego fotelika 0+, jednakże zimowa kurtka uniemożliwiała łatwe zamontowanie synka w foteliku i matka nieźle się musiała napocić, nim go prawidłowo przypięła. Wybór padł na Maxi Cosi Tobi, cena niemała, ale testy mówią same za siebie. Bezpieczeństwo mojego synka to dla mnie sprawa pierwszorzędna. O zgrozo, nadal widuję dzieci wożone w styropianowych fotelikach. Dwadzieścia cztery lata temu niespełna czteroletni Tata Tymka przebył podróż na wakacje do Bułgarii na tylnej półce samochodu. Ponoć miał bardzo wygodnie: kołderka, poduszki. Jego siostra była piętro niżej. Całe szczęście, że czasy się zmieniły.
Oprócz rewelacyjnych wyników w crash testach Maxi Cosi Tobi przekonał mnie:
  • chowającymi się szelkami uprzęży,
  • wskaźnikiem prawidłowego zapięcia pasów (rewelacyjne rozwiązanie, teraz wiem na pewno, czy odpowiednio naciągnęłam szelki)
  • 6-stopniową regulacją wysokości zagłówka (dzięki temu nawet większemu szkrabowi będzie wygodnie)
  • możliwością zmiany pochylenia fotelika aż w 5 pozycjach
  • możliwością zdjęcia i prania tapicerki
Ponadto Tobi jest bardzo solidnym fotelikiem, sporym, ale już na pierwszy rzut oka widać, że bardzo wygodnym. Zobaczymy, jak będzie się sprawował w praktyce. Wstępne zapoznanie się Tymka z nowym nabytkiem mamy już za sobą ;)






niedziela, 22 stycznia 2012

Przygotowania.

Czas płynie zdecydowanie za szybko. Wielkimi krokami zbliżamy się do Tymkowego roczku. Trudno mi w to uwierzyć i wszystkim dookoła też. Jeszcze dziś ze łzami w oczach wspominałam z przyjaciółkami narodziny synka. Jego pierwszy krzyk, który przyprawił nas o płacz. Mnie- o niepohamowany szloch szczęścia, gdy poczułam jego ciepło na swoim brzuchu, Je- o łzy radości, że nareszcie jest na świecie. Rozpoczynam przygotowania, szukam zaproszeń, balonów, myślę jak zaplanować ten dzień. Jeszcze 1,5 miesiąca. Będą goście, tort, będzie wesoło!


piątek, 20 stycznia 2012

Dziadki.

Jutro wielki dzień. Babciowo-Dziadkowy. Niestety ja nie mam już Dziadków, lecz Tymo posiada czworo. I czworo pradziadków od strony swego Taty. Dziadki są super! Niezastąpieni. Cała czwórka. Gdy Tymek przychodził na świat, stali pod drzwiami sali. Oni, moi przyjaciele, Tata był ze mną. Tuż po porodzie ściskali mnie wszyscy, gratulowali. Niezapomniane chwile. Babcie są konsekwentne jak ja. Obrałyśmy jeden tor. Dziadkowie za to rozpieszczają, pozwalają na więcej. Lubię patrzeć na ich radość z widoku Tymka. Ich oczko w głowie. Prezenty gotowe. Mam nadzieję, że za rok Tymek chętnie przyłączy się do robienia laurek. W tym roku miał swój udział w odciskaniu stopy ;)


czwartek, 19 stycznia 2012

Duma.

Duma z poczynań dziecka to uczucie radosne, wspaniałe, wszechogarniające. Nie ma takiej drugiej dumy, podobnie jak nie ma takiej drugiej miłości jak miłość do dziecka. Ostatni miesiąc rozwoju Tymka przyniósł wiele powodów do dumy. Tymko tańczy, śpiewa, pokazuje, gdzie sroczka kaszkę ważyła czy jaki duży urośnie. Wskazuje zabawki w książeczkach i pięknie robi „papa”, gdy mama wychodzi do pracy. Wyedukowywany przez babcie i mamę belferki uwielbia, gdy się Jemu śpiewa i czyta. Ale duma z poczynań nocniczkowych to dla mnie najwspanialsza z dum, która wzruszyła mnie do łez. Przed wczorajszym seansem kinowym w dniu spędzanym z przyjaciółką dostałam telefon od babci, która z podekscytowaniem opowiadała, jak Tymek zawołał kupkę na nocniczek. Zwykłe „eeee”, a tyle radości! :)

Tu sroczka kaszkę... ;)

Taki duży!! :)

wtorek, 17 stycznia 2012

O spaniu.

Oj nasłuchałam się o nieprzespanych nocach, nasłuchałam. „Lepiej się wyśpij w ciąży”- mówili. Bo później...To już tylko oczy na zapałki, wieczne wory i cień człowieka. I jak tu się było nie bać? Jakież było więc moje zdziwienie, gdy syn mój przesypiał większość dnia i w nocy też specjalnie nie marudził. Owszem, budził się na mleko Mamy, ale jedzenie trwało 5-8 minut i spał dalej. Do ponad piątego miesiąca życia Tymek spał i spał.. na spacerze, w domu, w samochodzie. Bez znaczenia. A ja mając mnóstwo wolnego czasu: spacerowałam, spotykałam się z innymi mamuśkami, spijałam mrożone kawy i relaksowałam się tym wspaniałym czasem. Urlop macierzyński był więc rewelacyjny. A jako że przypadał latem, spędzaliśmy na powietrzu większość dnia, przemierzając miasto nasze niewielkie wzdłuż i wszerz, siedząc w parku, nad stawkiem czy u teściów na tarasie. W weekendy zaś rodzinnie syna do lasu na spacery zabieraliśmy, żeby zaczerpnął świeżego nie-miejskiego powietrza. Jako 10-miesięczniak nadal ucina sobie trzy dłuższe drzemki w ciągu dnia, godzinne, a nawet i dłuższe, a mimo to o 20.00 każdego wieczora wykąpany pięknie zasypia. Tym samym obalam mit o nieprzespanych nocach. Bo ja nie wiem co to jest.




Nocnik.

Jestem osobą konsekwentną i tak też postanowiłam spełniać wszystkie założenia związane z wychowywaniem syna. Siedzenie na nocniku było jednym z nich. Nie podoba mi się widok dwu czy trzylatków biegających z pampersem. Uważam, że w większości przypadków to lenistwo rodziców doprowadza do tego, że świadome, mówiące i zgłaszające swoje potrzeby dziecko nosi pieluchy, a na widok nocnika wrzeszczy, wyrywa się czy ucieka. Widziałam nie raz. Słyszałam. Bo przecież dziecko samo się „kiedyś” nauczy: ak dojrzeje, dorośnie, zechce. Bo wygodniej jest zmienić szybko pieluchę, niż wysadzać dziecko kilka razy dziennie i tracić czas i nerwy. Tymek zaczął nocniczkowanie, gdy miał 9,5 miesiąca i w jego przypadku uważam to za czas idealny. Stabilnie siedzi, można go czymś zająć dłuższą chwilę. My jako dzieci byliśmy wysadzani już jako 8-miesięczniaki i dzięki temu mając rok pięknie sygnalizowaliśmy swoje potrzeby. A dziś głosy usprawiedliwiających się rodziców słychać zewsząd. Że przecież odruchy nie wyrobione, że dziecko za małe, że się nie da. A ja widzę, że się da. Połowa mniej zużytych pieluch. Siusiu po każdym spaniu-jest! Po kilkuminutowym siedzeniu bez okazji-jest! Radość rodziców z pierwszej nocniczkowej kupki-bezcenna! Nocniczki zakupione do każdej z babć, które dzielnie wspierają i dzięki temu widać efekty. A na lato założymy tetrówkę, a później same majteczki i głęboko wierzymy, że jako góra półtoraroczniak Tymek będzie bezpieluchowym chłopcem!


Polecam nocnik Żabkę Fisher Price. Szczególnie dla chłopców, siuśki nie rozpryskują się i nie trzeba uważać, tak jak w standardowych nocniczkach. Dodatkowo system z wkładką jest bardzo wygodny w utrzymaniu czystości. Cena dość wysoka, ale warto.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Rodzina.

Zadziwiające, jak szybko wcielamy się w nowe role. Będą w ciąży obawiałam się jak to będzie, jak bardzo zmieni się nasze życie. Dziecko zabierze niezależność i nic już nigdy nie będzie tak samo. Tyle obowiązków, odpowiedzialność wychowywania go czy pozostawienie z kimś po powrocie do pracy. Próbowałam to sobie wszystko wyobrażać i szczerze bałam się. I byłam zaskoczona, że wszystko działo się tak naturalnie. Dziwnie było tylko pierwszego dnia, gdy niespełna trzykilowa istota przekroczyła z nami próg mieszkania. Patrzyliśmy z niedowierzaniem, że już jest z nami. Po kilku dniach, tygodniach, miesiącach -nie wiadomo kiedy- wcieliliśmy się niezauważalnie w swoje role i przestaliśmy być parą, a zaczęliśmy być rodzicami Tymka. Łapiemy się na tym, że nie potrafimy mówić do siebie po imieniu. Wołamy „mama” i „tata”. Lubię słyszeć „moja rodzinka”. Rodzina- to słowo nabrało dla mnie prawdziwego znaczenia.


Ciąża.

Jak dla mnie ciąża była mocno przereklamowana. Już na samym początku słyszałam o niej tylko w samych superlatywach: wspaniały czas oczekiwania, relaksu, radości. Owszem, był to okres wyjątkowy, inny, ale i ciężki. Dodatkowe kilogramy, nocne wstawanie do toalety, senność, zmęczenie. Nie odpoczęłam, gdyż pracowałam. Ze skurczami na porodówce wysyłałam smsy, odwołując prywatne lekcje, przekonana jednak o tym, że może jednak się odbędą. Jak to? Rodzę? Już? Bez czekania, bez spakowanej torby? A jednak. Z zaskoczenia, nagle, byliśmy już we troje. Inne życie. Nowe. Lepsze.


Cieszę się jednak, że udało mi się uwiecznić ten stan, zdążyliśmy, na 4 dni przed porodem.  

niedziela, 15 stycznia 2012

Początek.

Zaczynamy przygodę z blogiem, ja Mama po uszy zakochana w swoim synu i główny bohater Tymoteusz, wcześniak urodzony 11 marca 2011 roku w 35 tygodniu ciąży. Ponad 10 miesięcy po pojawieniu się Tymka na świecie postanawiam dzielić się Jego wyjątkowością z innymi, obalać mity o niekończących się problemach z noworodkiem czy niemowlakiem i pokazywać, że istnieją "książkowe" dzieci. Tuż po porodzie zaklinałam się, że nigdy więcej, bólu i trudu wydanie dziecka na świat, tymczasem teraz  po 10 miesiącach niekończącej się radości, której dostarcza nam Tymek, mówię "chcę więcej"! :) Zapraszam do lektury!