synkowo

synkowo

poniedziałek, 24 lutego 2014

Odliczanie.

Wczoraj wkroczyliśmy w ostatni trymestr. Za kilkanaście tygodni będziemy we czworo. Nie ma we mnie strachu, jest nieodparta chęć, by to było już, by móc przeżywać to wszystko raz jeszcze, bardziej świadomie, bardziej zachłannie. Trwają przygotowania, mamy pościel, wózek, wyprawkę. Szukam materiału na kosz mojżeszowy, który ma 57 lat. Kosz z duszą. Został zrobiony na narodziny Mamy mojego Męża. A i Mąż w nim spał. Ma długą historię, która nadal się tworzy i Pola także będzie jej częścią. W tym wszystkim Tymek obserwujący mnie, zmiany, widocznie bardziej łaknący czułości. Patrzący na brzuch i wykrzykujący: Ona się rusa!, dzielący się z siostrą surową marchewką, strofujący Babcię, by mówiła ciszej: Bo Pola się psestrasy! Tymek, który za dwa tygodnie skończy trzy lata, śpiewająco-recytujący chłopiec, który z każdym miesiącem przynosi nam coraz więcej powodów do dumy i radości. 


sobota, 15 lutego 2014

Zdolności trzylatka.

Przez ostatni miesiąc Tymek rozwinął się w kilku dziedzinach. Po pierwsze, opanował bezbłędnie jazdę na rowerku, który dostał na drugie urodziny. Fenomenalnie radzi sobie z pedałowanie, jedzie tak szybko, że czasem mamy problem, by go dogonić. Pięknie skręca i manewruje kierownicą. Po drugie, Syn jako dorosły, bo prawie trzyletni już facet, sam chodzi do toalety zrobić siusiu. Zupełnie sam! Naszym jedynym zadaniem jest zapalenie jemu światła. Tymek rozbiera się, załatwia, urywa papierek, wyciera, spuszcza wodę, zamyka po sobie klapę (może i Tata w końcu weźmie z niego przykład) i ubiera się. Podobnie jest w przypadku rozbierania się do kąpieli, ściąga wszystkie ubrania bez niczyjej pomocy. Syn nasz często wykazuje się bystrością umysłu, która zaskakuje. Dużo, bardzo dużo mówi, dyskutuje, pyta. Dziś rano wybuchłam dzikim śmiechem, gdy oto Tymek, zrobiwszy pobudkę przed szóstą, szukał sobie kolejnego zajęcia po zabawie autami, rysowaniu i układaniu z klocków. Przyniósł grę Co pasuje i próbował namówić mnie, bym z nim układała. Stwierdziwszy jednak, że to łatwa gra, powiedziałam, że świetnie sam sobie poradzi z jej ułożeniem. Syn długo nie myśląc, wyjął instrukcję i począł ze skupieniem czytać w zwolnionym tempie, zerkając jednym okiem na matkę. Instrukcja brzmiała:  Nie mo-zna u-kła-dać u-kła-dan-ki sa-me-mu. Ma-mu-sia po-mo-ze! I dodał zadowolony: Tu tak pisuje Mamusia, pomozes?
Jakże mogłabym nie pomóc, toż instrukcja to instrukcja!





poniedziałek, 10 lutego 2014

Łowy.

Pola rośnie i coraz więcej i częściej się rusza. Waży ponad pół kilo i mierzy około 20 cm. Zostało nam 16 tygodni, o ile córa nie zapragnie pójść w ślady starszego brata i urodzić się dużo wcześniej. Obmyślam już dla niej kącik, szczęściara od razu dostanie swój pokój. Wybieram pościel, notuję, co jeszcze muszę dokupić. Zdecydowanie nie ma takiego szaleństwa jak przy Tymku, jest spokój i dużo radości z niewielkich rzeczy. Pomimo ogromnej ilości ubrań jakie zostały mi po Synu, nie potrafię się oprzeć, by nie kupować tych typowo dziewczęcych. Tych nie-różowych, a ładnych- jak na lekarstwo, więc gdy już coś wyłowię, nie waham się ani chwili. Tak było z sukienką z Kappahl, którą gdy tylko zobaczyłam, wiedziałam, że jest stworzona dla Poli. Jak dobrze, że mam przyjaciółkę we Wrocławiu i właśnie tam najbliżej mogę znaleźć kolekcję Newbie, która mnie zachwyca i wykupiłabym większą jej część, gdyby tylko budżet mi na to pozwolił. Ileż radości miałam z tej sukienki! Polinkowa szafa rośnie więc w zatrważającym tempie i przynajmniej raz w tygodniu ubrania oglądam, składam, oglądam, składam. Jakże nie mogę się doczekać dni, gdy będziemy już we czwórkę!






czwartek, 6 lutego 2014

Zabawy.

Ponad wszystko lubię z Synem zabawy kreatywne: układanie puzzli, kolorowanie, gry. Jeżdżenie autami i wydawanie odgłosów zupełnie mnie nie kręcą, ale wtedy pole do popisu ma mój Mąż. Kto jak kto, ale mężczyźni najlepiej umieją wczuć się w takie zabawy. Jednym z ostatnich super edukacyjnych prezentów, które Tymek znalazł pod choinką jest gra z Marcheweczką. W owej grze dziecko musi prawidłowo wskazać literę, na którą zaczyna się wyraz i nacisnąć kropkę, która przy tej literze stoi, specjalną marchewką. Nie dość, że w ten sposób dziecko uczy się rozróżniać litery, ćwiczy sprawność rączki, to jeszcze ma przy tym nie lada frajdę, gdyż marchewka wydaje dźwięki, zarówno przy dobrej jak i złej odpowiedzi. Tymek uwielbia też malować farbami. Świetnie radzi sobie sam, nie rozlewa, nie bałagani i od jakiegoś czasu malowanie to przyjemność dla nas obojga. Zbliżają się trzecie urodziny Syna i już szukam pomysłów na prezenty, takie, które ucieszą Tymka, ale i będą rozwijały jego sprawność i umiejętności. 






poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozłąka.

Na propozycję zrobienia niespodzianki przyjaciółce z okazji jej trzydziestych urodzin zareagowałam bardzo entuzjastycznie, w przeciwieństwie do mojego Męża.  No bo jak to latać samolotem z brzuchem  w 6-tym miesiącu ciąży i zostawiać dziecko na cztery dni? Jego wątpliwości wzbudziły chwilowo i moje i zaczęłam wątpić czy sobie sami poradzą biorąc pod uwagę trudny czas jaki przeżywa Syn.  Gdy jednak Mąż ochłonął i kazał lecieć, radości mej nie było końca.  Mąż przyjaciółki zorganizował nam (mnie i drugiej przyjaciółce) przelot i transfer z lotniska i tak oto w piątek byłyśmy już w Birmingham. Dzień wcześniej udzieliłam Mężowi instrukcji jedzeniowych, przygotowałam zestaw ubrań na każdy dzień i pożegnałam się  z Synem tłumacząc, gdzie i w jakim celu się udaję. Podczas czterodniowej rozłąki wysłałam do Męża trzy sms-y z zapytaniem jak sobie radzą, a gdy otrzymałam jakże wyczerpującą  odpowiedź: dobrze, byłam spokojna.  Nie dzwoniłam, nie płakałam,  nie myślałam i szczerze nie zdążyłam nawet dobrze zatęsknić, bo każdą chwilę dnia miałyśmy dokładnie zaplanowana.  Zakupy, kawa, śniadanie w restauracji,  impreza urodzinowa  G. w pubie, a przy tym wszystkim mnóstwo śmiechu i zadowolenia, że znowu jesteśmy razem. Przyjaźń to piękna sprawa. Dla takich chwil jestem ponownie w stanie przetrwać lot samolotem, choć jest to dla mnie niemały stres. Nie lubię, i już. Ta rozłąka była nam potrzebna. Wiem, że gdy będę w szpitalu, chłopaki świetnie sobie poradzą. I że nasz plan spędzenia 30-tki mojej i K., jednej z mych trzech przyjaciółek (urodziłyśmy się tego samego dnia, w tym samym szpitalu w odstępne kilku godzin) we cztery w Paryżu w przyszłym roku jest bardziej niż realny!