synkowo

synkowo

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Stary Rok. Nowy Rok.


To był dobry rok, niewątpliwie. Nie da się też ukryć, że minął jak z bicza strzelił. Chyba czas nigdy nie pędził tak szybko, jak teraz, gdy jest na świecie Syn. Dwa tysiące dwunasty nie pobił roku wcześniejszego, gdy narodził się Tymek, ale był także rokiem nowości, bo przecież zostałam żoną. Rok nadchodzący także przyniesie zmiany, bo po lecie szykuje się przeprowadzka i nareszcie powiększy nam się metraż. Mam też nadzieję, że nie tylko metraż, lecz wraz z nim i rodzina w roku dwa tysiące czternastym, tak dla równowagi, by też było na co czekać. Gdybym miała Wam życzyć czegoś na ten nadchodzący rok, byłoby to tylko ZDROWIE. Ostatnie lata pokazują boleśnie na przykładzie bliskich i znajomych, że jest ono najważniejsze, reszta to tylko dodatek. Życzę Wam więc ZDROWIA dla Was i całych Waszych Rodzin!  












sobota, 29 grudnia 2012

Powiew i zabawa.

Powiało u nas wiosną już w Wigilię i jakoś tak wierzyć się nie chciało, że może być tak ciepło. No bo jak!? 8 stopni na plusie zimą? A jednak. Rozkoszując się pogodą spacerowaliśmy z Synem wciąż zachwycając się ciepłym powietrzem. Szczerze zatęskniłam za wiosną, mą ulubioną porą roku i rozmarzyłam się jak to będzie, gdy zrzucimy kurtki i zobaczymy zieleniejące się drzewa. Syno nasz natomiast na spokojnie odkrywa uroki prezentów, które otrzymał i obiektywnie muszę stwierdzić, że były one bardzo trafione. Rybki Syn uwielbia, bawi się sam lub zaprasza nas do gry. Polecam ten prosty, aczkolwiek jak zajmujący zestaw. Można się świetnie bawić całą rodziną! Klocki-kredki  też sprawdzają się rewelacyjnie, bardzo łatwo koloruje się nimi maluchowi, a gdy zabawa się już znudzi, może ułożyć z nich wieżę, co też jest nie lada frajdą. Tor wyścigowy sprawdza się znakomicie, Synko składa go, rozkłada, puszcza auta, upycha je w garażu, a gdy ma dość, po prostu składam go i odkładam na półkę. O wozie strażackim z Duplo pisać dużo nie muszę, pewnie będzie robił furorę jeszcze bardzo długo, tym bardziej, że wydaje dźwięk, który jest delikatny (nie drażniący Rodziców), a Tymek go uwielbia! 







środa, 26 grudnia 2012

Poświątecznie.


Pięknie minęły nam Święta, z mnóstwem przewijających się ludzi, dzieci, chmarą wspaniałego jedzenia, picia, kolęd. Radośnie i spokojnie. Syno, choć zasmarkany i bez apetytu też zdawał się korzystać z uroków świętowania, spać szedł później niż zwykle, a prezenty, których dostał całą masę, zajmowały go dość skutecznie. Po otworzeniu pierwszego, w zasadzie nie miał już ochoty na sprawdzanie, co kryją w sobie inne paczki, bo był tak zajęty i tak ucieszony, że nie mogłam wyjść z podziwu. A było to oczywiście nieśmiertelne IJOIJO, to wyczekane. Lego Duplo uważamy za rzecz świetną, rośnie wraz z dzieckiem, a że Tymek posiada już kilka zestawów, często je łączy i składa, kombinuje i świetnie potrafi się nimi bawić. Tym bardziej ucieszyło nas, że od Cioci i Wujka dostał zestaw z traktorem, na który woła Tom, Tom, Tom.. jak na bohatera z jednej z jego ulubionych bajek. Tata postawił na własną inwencję i nawet ja nie wiedziałam co dostanie od niego Syn, a otrzymał drewniany zestaw majsterkowicza, który jest extra. Są i śrubki do skręcania i  młotek i śrubokręt, a wszystko w poręcznej skrzyneczce, którą można nosić, co też Syn czyni. Kolejną świetną rzeczą, którą zgarnął Syn od Świętego jest tor do zjeżdżania z samochodzikami Fisher Price. Jakże funkcjonalny, bo i samemu zjeżdżać się da, co Syn nie omieszkał już kilkakrotnie zrobić, autka zjeżdżają, tankują, chowają się w garażu, a gdy już zabawa się znudzi, można go złożyć w niewielki kwadrat i po prostu odłożyć na półkę. Nie zabrakło też książek, ku mej uciesze, Syn dostał wspaniałe wiersze Brzechwy z pięknymi ilustracjami Marcina Południaka, książeczkę z pojazdami wraz z puzzlami oraz wypatrzoną przeze mnie książeczkę z Thomasem, na której można przyklejać magnesy z postaciami głównych bohaterów z bajki. Uff, to niestety nie koniec. Niestety, bo uważam, że prezentów było znacznie za dużo, dlatego też postanowiłam część z nich schować i wyjąć, gdy już minie szał zabawy tymi, które były najpierw. Mamy więc jeszcze kredki-klocki, drewniane stempelki oraz drewniane rybki do łowienia, o których pisałam już wcześniej i które Syn już przetestował. Zabawek mamy więc bez liku, tylko się bawić i korzystać!





                                                              

                                     
                                                                           

















poniedziałek, 24 grudnia 2012

Santa.

Ah, wesoło było u nas przy wigilijnym stole, wesoło! Ale w tym roku oprócz tego, że doczekać nie mogliśmy się świątecznych pyszności, czekaliśmy też na wydarzenie wieczoru, odwiedziny Świętego! Syn od kilku dni zmagał się z ostatnimi już i niestety dotkliwie doskwierającymi zębiskami, co to próbowały i wciąż próbują się przebić. Katar, brak apetytu, gorączka i generalne marudzenie i skomlenie zaczęły mnie martwić, bo tu odwiedziny trzydniowe u rodzin naszych szykują się, a z takim jęczącym człekiem to żadna przyjemność. No i bać się trochę zaczęłam, że w takim stanie Święty to Syna o atak histerii przyprawić może, ale jakże się miło rozczarowałam! Plan był taki, że tuż po wigilijnej konsumpcji Babcia ulatnia się niepostrzeżenie i szybko w Santę się zamienia! Dzwonek do drzwi Syna zaciekawił, a jakże, a wtórujące jemu dźwięki dzwonków szybko Tymka do przedpokoju zwabiły. Santę przywitał z niemałym zdziwieniem i lekkim dystansem, mocno Dziadka za rękę trzymając. Na wszystkie pytania dzielnie odpowiadał. Czy był grzeczny? Pewnie, że tak! Czy słuchał się Mamy i Taty? Naturalnie! No i tu nastąpił klops, bo Syn ośmielony przez Santę dał się Jemu dotknąć i podkowa w mig się zrobiła i Syn rzucił się w Dziadkowe ramiona z płaczem. Nie trwało to jednak długo, bo na pytanie czy chce prezenty, łzy otarł i zachowując odpowiednią odległość paczki odbierał. Na koniec odtańczył z Santą taniec, przybił piątkę i żółwika i nawet buziaczka puścił i do drzwi Świętego odprowadził. Prezentów zgarnął masę, ale o tym kiedy indziej. Ważne, że Syn Santę zobaczył i chyba polubił, bo pozostałą część wieczoru wskazując na prezenty zadowolony krzyczał: Łała! (=Mikołaj).







piątek, 21 grudnia 2012

Już.

Jedenastego stuknęło Synowi dwadzieścia jeden miesięcy. Wielkimi krokami zbliżamy się do drugich urodzin  i wciąż się dziwię, że to już! Tymek rośnie w oczach, weszliśmy w rozmiar 98, wychodzimy z buta o rozmiarze 23. Na te dwadzieścia jeden Synowych miesięcy- dwadzieścia jeden ujęć z telefonu z cyklu: Rosnę, a Ty Mamo patrz i nie dowierzaj !