synkowo

synkowo

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Ona czy On?

Milion razy wyobrażałam sobie ten moment i naszą reakcję. Poznanie płci dziecka to moment ekscytujący, niezwykle.  Serce waliło, oczy nerwowo spoglądały w monitor, próbując coś dostrzec,  wzruszenie sprawiało, że łzy stawały w oczach i coś ściskało w gardle. I pytanie doktorki: Mówić? Pewnie, że mówić! Pola czy Maksymilian? My już wiemy! :>





sobota, 28 grudnia 2013

Święta.

Piękne to były święta, bo choć w biegu i z przeprowadzką na ramieniu, rodzinne i przede wszystkim niesamowicie radosne dla wszystkich, choć pewnie przede wszystkim dla Syna. Choć z Wigilijnego stołu prócz kompotu z suszu i opłatka niczego nie tknął, frajdę znalazł w wypatrywaniu pierwszej gwiazdki i wizycie Gwiazdora. A owy pan w postaci przebranej Babci, która to wyszła do toalety, spisał się wspaniale. Choć miał ochotę niejednokrotnie wybuchnąć śmiechem, trzymał się dzielnie, nawet podczas recytacji wiersza, odśpiewania przez Tymka piosenki o Mikołaju, zatańczenia, opowiedzeniu o sobie i całej rodzinie. A prezenty! To dopiero był szał, na szczęście dawkowane w ciągu trzech dni, ale niezwykle, niezwykle trafione i zasługujące na osobny post. 

Wiersz, który Tymek wyrecytował, powiedział któregoś dnia po powrocie z przedszkola. Trochę niezdarnie, ale udało mi się go jednego razu nagrać, filmik poniżej ;)










środa, 25 grudnia 2013

Udało się.

Przeprowadzka trzy dni przed Wigilią. Zmęczenie sięgające zenitu. Brak chwili wytchnienia, by usiąść. Wożenie, rozpakowywanie, gonitwa, by ze wszystkim zdążyć. Ale udało się. Mieszkamy, śpimy na nowych łóżkach, cieszymy się ze zmian. W tym całym biegu udało mi się nawet przystroić nieco świątecznie mieszkanie, ozdoby kupiłam już w listopadzie. Co więcej, ubraliśmy choinkę, którą sprezentowali nam Teściowie. Święta, wizyta gwiazdora, prezenty, pyszności. Niby dzieje się naprawdę, a jednak gdzieś obok mnie. Bo tyle zmian i powodów do radości, że nie wiadomo, na czym się skupić. 






poniedziałek, 16 grudnia 2013

Święta?

Nie wierzę! Nie wierzę, że za tydzień święta. Ale że jak? Słońce, 7 stopni na plusie, zupełny brak świątecznego klimatu i deficyt czasu na przygotowania. Kilkanaście spotkań z kurierem, gdzie paczki ze sprzętem AGD mieszały się z tymi z prezentami. Mycie okien, bynajmniej nie przedświąteczne, a poremontowe. Codziennie latanie z mopem i szmatą, żeby zdążyć ogarnąć mieszkanie na czas, bo za pięć dni przeprowadzka. Brak czasu. Zupełny brak czasu i marzenie, by już odpocząć, by już nie musieć nic załatwiać, kupować, pilnować. I tylko Synowa ekscytacja przypomina, że to jednak prawda, że święta za pasem, gdy Tymek wykrzykuje widząc świecidełka: Patz Mamusiu! Choinki! Będzie święto! Będzie Synu, będzie, tylko kiedy to zleciało? W dwupaku wchodzimy w 16 tc. i czuję już ruchy. Wyraźnie i często. Niesamowite jak to wszystko szybko się dzieje. 



środa, 11 grudnia 2013

33 i maniery.

Dziś Syn kończy trzydzieści trzy miesiące. Przestałam się już rozczulać nad upływem czasu, Tymek to duży chłopiec, odpieluchowany do ośmiu miesięcy, który za dwa tygodnie otrzyma swoje dorosłe łóżko. Nic nie zostało z niemowlaka i bobasa, którym był jeszcze niedawno. W tej wersji mówiącego, śpiewającego i rozumiejącego dziecka lubię go nadzwyczaj. Co mnie natomiast bardzo rozczula to jego dobre maniery, które bardzo szybko weszły jemu w krew. Dziękuję, plosę i pseplasam używane są na porządku dziennym. Do nas zwraca się tylko Mamusiu i Tatusiu. Przed posiłkiem siedzi z rączkami na kolanach (nawyk z przedszkola) i czeka na hasło Smacznego! Po czym najsłodszym na świecie głosikiem odpowiada: Dziękuję. I sięga po widelec. Kilka dni temu siedzimy w pokoju: ja, Tymek, Babcia Tymka. Nagle słychać głośne kichnięcie. Tymek rozgląda się zdziwiony i pyta: Kto to był? Na co Babcia: Sąsiadka. Tymek: Na zdlowie sąsiadka! Cisza. Tymek oburzony: Nie mówi dziękuję!






poniedziałek, 9 grudnia 2013

Zabawa.

Sprawiając tym samym Synowi mnóstwo frajdy, Babcia postanowiła zapewnić jemu rozrywkę, jakich mało. Nie dość, że sprezentowała wnukowi domek z papieru, to jeszcze zorganizowała jego malowanie. Biorąc pod uwagę, że moje samopoczucie nie pozwala ostatnio na kreatywne zabawy z Synem, był to pomysł trafiony w dziesiątkę. Tymek w skupieniu mieszał farby, nakładał na pędzel, malował i chwalił swoje dzieło. Pięknie to wyszło. Jako, że my malowałyśmy nudno jednym kolorem, Syn wykazał się znacznie większą wyobraźnią zmieniając kolor co każdą minutę. A gdy dzieło zostało ukończone i schło, my obżeraliśmy się pyszną kokosową roladą zrobioną przez Babcię. Wielkim zaskoczeniem mej drugiej ciąży jest to, że kompletnie nie mam ochoty na słodycze. Toż to pierwsza stałam co dzień w kolejce w cukierni w ciąży z Synem. A teraz: ser żółty, ketchup, tosty! Pewnie! Ale słodkie? Od niechcenia i tylko, gdy ktoś mnie poczęstuje.