synkowo

synkowo

piątek, 17 lipca 2015

Wakacje.

To już ponad pół miesiąca, jak jestem "w domu" z dwójką dzieci i śmiem twierdzić, że ktoś uciął trochę dobę. A może i ciut bardziej niż trochę. Był czerwiec, jest lipiec, a za pasem i sierpień. A później brrr! wrzesień i przyjdzie czas powrócić do pracy. Może i dlatego moje pokłady cierpliwości są takie ogromne i tak przyjemnie mija nam czas, bo wciąż żyję z tą świadomością, że to moje ostatnie chwile z Polką na macierzyńskim. Rodzinne wakacje, o ile pogoda dopisze, planujemy na sam początek września, tymczasem staramy się korzystać z "lokalnych" atrakcji. W weekend spakowałam dwójkę do auta i pojechałam prawie 200 km do przyjaciółki. Sama z dziećmi. W jedną stronę dzieci spały, w drugą już nie było tak wesoło, bo Pola otworzyła Tymkowy serek, wylizała co mogła, a resztą usmarowała pół auta, fotelik i siebie, oszczędzając tylko matkę i brata, bo dosięgnąć nie mogła. A matka w tym czasie prowadziła i obserwowała wszystko w lusterko i wesoło podśpiewywała sobie James'a Bay, myśląc: A co tam, umyje się. Macierzyństwo zmienia ludzi. Nie ma rzeczy niemożliwych, wielkie problemy stają się błahymi. Człowiek potrafi się cieszyć nawet z najmniejszych rzeczy. Staje się bardziej asertywny, nabiera odwagi. Tyle dobrego daje nam posiadanie dzieci, że aż trudno opisać!