synkowo

synkowo

środa, 27 maja 2015

Wyścig.

Syn mój, to przyznać trzeba, sprawny ruchowo jest bardzo. Biega, piłkę kopie, na rowerze jeździć uwielbia. Gdy 3,5 roku miał, umiejętność takową posiadł. W tym roku jazda na rowerze zdaje się być jego ulubionym  zajęciem i zapytany po powrocie z przedszkola: Co chciałbyś dzisiaj robić? Zawsze odpowiada: Jeździć na loweze! Jeździmy zatem. We czworo lub chłopaki sami wybierają się na różne wycieczki, lecz zawsze są to dystanse ogromne, bo sięgające 10 km dziennie. Gdy więc usłyszeliśmy, że i w tym roku w naszym mieście odbywać się będzie wyścig, zaproponowaliśmy synowi, by wziął w nim udział. Och, jakże chętnie się zgodził i czekał na ten dzień! I my czekaliśmy i kibicowaliśmy całą rodziną w składzie: rodzice, czworo Dziadków, siostra, kuzyn, dwie ciocie! No publiczność była wyborowa! Syn na podium nie stanął, choć dał z siebie wszystko, lecz startując w grupie od 4 do 6 lat, szans nie miał, gdyż przeważały starszaki. Medal jednak dostał i nagrodę także, od nas mnóstwo gratulacji, podwójne lody i zabawę w wodnych kulkach. I coś jeszcze dostał ważnego. Lekcję ważną. Że przegrywanie wpisane jest w rywalizację i że nie zawsze można być pierwszym.






środa, 20 maja 2015

Rok!

Był tort przepyszny, wspaniali goście, cudowne prezenty i córka z gorączką i katarem strasznym. Było sporo przygotowań, lecz bez stresu żadnego, bo przecież przyjęcie takowe już nie pierwszy raz. Wspaniale minął nam ten dzień, choć córki samopoczucie było bardzo niepokojące. Jednak sporo rąk do noszenia przydało się! Tymek uciechę miał z prezentów siostry większą, niż ona sama. Gorączka córkowa okazała się być za dni kilka trzydniówką, która w ten sam sposób zaatakowała Tymka podczas jego przyjęcia roczkowego! Masz ci los! 
















niedziela, 10 maja 2015

Maj.

Kwitnące drzewa, ciepłe powietrze, wycieczki rowerowe całą czwórką. Długie godziny na powietrzu, pierwsze smaczne truskawki, śmiejące się dzieci. Moje dzieci. Za to właśnie kocham maj.



piątek, 1 maja 2015

Bliżej i bliżej.

Coraz bliżej roczek Poli i powoli rzucam się w wir planów i przygotowań. Ostatni czas jest dla mnie nie tylko bardzo pracowity, ale i refleksyjny, no bo jak to? Jak to się stało, że prawie minął już rok? Że córka mi wyrosła? Że chodzić zaraz sama będzie, a później biegać? Ale nie, nie uciekł mi ten rok. Łapałam garściami każdą chwilę, spojrzenie, Polkowy uśmiech. Każdy spacer był przyjemnością. Każda kąpiel zabawą. Każdy moment, gdy patrzyłam na Polę z bratem ogromną radością. Jestem spełnioną 30 letnią matką. I tak. Marzyłam kiedyś, by w tym wieku właśnie tak było.