Sezon letni uważamy za otwarty z wielkim impetem, jeszcze na dwa dni przed kalendarzowym latem. Przyjdzie mi teraz ponarzekać, czego zbytnio robić nie lubię, ale w tym przypadku muszę. Lato lubię, ba, wakacje, wolność, pogoda..No właśnie, pogoda.. Trzy-dzie-sto-kil-ku stopniowe upały to gruba przesada. Strużki potu, które przez ostatni dni spływały po mej twarzy i ciele podczas ośmiogodzinnego pobytu w szkole w salach z dwudziestoma dziewięcioma stopniami w powietrzu to też przesada. Stanie pomiędzy korytarzem a salą, żeby poczuć choć trochę chłodnego powietrza też było przesadą i na dobre mi nie wyszło, bo dziś głos mój przypomina głos kogoś, kto ledwo żyje po dobrze zakrapianej imprezie, co nie napawa mnie optymizmem przed jutrzejszą lekcją otwartą w pracy. Ale co tam kobieto, czujesz się dobrze czy nie, z takiej pogody trzeba skorzystać, a w związku z tym, że Mąż powrócił z 10 dniowej wyprawy motocyklowej na Korsykę i trochę się z Synem stęskniliśmy, udaliśmy się na rodzinny wypad nad jezioro. Frajda to słowo nieadekwatne do tego, co przeżywał tam Syn. Ja zamoczyłam nogi do kolan, Tymek natomiast rzucał się cały do wody imitując pływanie, wchodził po szyję za rękę z Tatą, wyrzucał błotko i budował zamek i gdyby nie to, że w pewnym momencie sam poczuł, że jest Jemu zimno, nieźle szczękając zębami, pewnie nie dałoby się Syna z wody przegonić. A pierwsze słowa Tymka dzisiejszego poranka to: Nad leziolo, jechać!
No wie Chłopak co dobre w taką pogodę :) A Tacie to zazdroszczę... Kostaryka yhmmm :) Ja też szukam jakiegokolwiek miejsca, gdzie choć trochę wiatrem powieje, ale przy Małej przeciągów zrobić się nie da :(
OdpowiedzUsuńOch, Wy okrutni! Smaka na plażing robicie:) my w domu, ewentualnie naokoło bloku...
OdpowiedzUsuńja fajnie pływa:))) ja wolę upały niż deszcz i zimno:)
OdpowiedzUsuńFajnie, że synek tak lubi wodę ;-)
OdpowiedzUsuńJa tu widzę wyśmienitego nurka :))
OdpowiedzUsuń