synkowo

synkowo

sobota, 2 lutego 2013

Bal.

Uff, przeżyliśmy pierwszy bal karnawałowy Syna. Uff, bo śmiem twierdzić, że zmęczyliśmy się bardziej niż On. Ganianie za dzieckiem na kilkuset metrach niewątpliwie nie należy do największych przyjemności, szczególnie jeśli w zanadrzu czekają smakołyki w postaci przepysznych ciast i deserów. Ale w końcu to był jego bal, więc trzeba było się poświęcić. Syno zachwycony, bal zorganizowany na piątkę. Były i dmuchane zamki, zjeżdżalnie, miejsce do kolorowania, balony i wspólne tańce. Bal odwiedził Św. Mikołaj, który zostawił paczki słodyczowe, znowu rodzice będą mieli co jeść! Trzy godziny szaleństwa i bieganiny, Mąż moje wyścigi za Synem uwiecznił na ostatnim zdjęciu. Pisałam już, że Syn uwielbia bawić się w ganianego-chowanego? Dziś kilkakrotnie wyciągałam go spod szwedzkiego stołu, jak i spod stołu innych uczestników...Świetnej opaski pirata Syno nie dał sobie założyć, miecz wylądował na stole po kilku minutach!
















6 komentarzy: