Uff, przeżyliśmy pierwszy bal karnawałowy Syna. Uff, bo śmiem twierdzić, że zmęczyliśmy się bardziej niż On. Ganianie za dzieckiem na kilkuset metrach niewątpliwie nie należy do największych przyjemności, szczególnie jeśli w zanadrzu czekają smakołyki w postaci przepysznych ciast i deserów. Ale w końcu to był jego bal, więc trzeba było się poświęcić. Syno zachwycony, bal zorganizowany na piątkę. Były i dmuchane zamki, zjeżdżalnie, miejsce do kolorowania, balony i wspólne tańce. Bal odwiedził Św. Mikołaj, który zostawił paczki słodyczowe, znowu rodzice będą mieli co jeść! Trzy godziny szaleństwa i bieganiny, Mąż moje wyścigi za Synem uwiecznił na ostatnim zdjęciu. Pisałam już, że Syn uwielbia bawić się w ganianego-chowanego? Dziś kilkakrotnie wyciągałam go spod szwedzkiego stołu, jak i spod stołu innych uczestników...Świetnej opaski pirata Syno nie dał sobie założyć, miecz wylądował na stole po kilku minutach!
Ależ on dorośle wygląda, super!
OdpowiedzUsuń:) uwielbiam Wasze stylizacje :)
OdpowiedzUsuńMiło nam to słyszeć! :))
Usuńuciekinier niezły:))
OdpowiedzUsuńWielka Ucieczka :)
OdpowiedzUsuńFantastyczny Pirat i Milowe Kroki MAMY :)))
OdpowiedzUsuń