Jesienne liście i ich wszystkie odmiany kolorów nastrajają mnie zawsze nostalgicznie, lecz pozytywnie. Wbrew mym oczekiwaniom nie mieliśmy i wciąż nie mamy czasu korzystać z tegorocznej jesieni i nacieszyć się nią. Przedślubne i poślubne sprawy oraz wszelakie Synowe wysypki, wypadki i zaziębienia uniemożliwiają nam to skutecznie. Z żalem patrzę na drzewa pokryte żółtymi liśćmi za oknem i marzę o chwili wolnego, oddechu, o długi spacer z Synem do parku. Niestety, wizja wolnego popołudnia jest dość odległa, weekend spędzę znowu poza domem, więc dziś postanowiłam choć na kwadrans wyskoczyć z Tymoszkiem do parku, aby pobiegał i zobaczył, jak wyglądają żołędzie. Syn biegał, kopał liście, zbierał patyki, wywracał się i dostał aż wypieków z emocji, a próba włożenia go do samochodu skończyła się głośną awanturą na pół osiedla. Był też z nami przyjaciel Miś, którego Tymek przytargał ze sobą prosto z domu i próbował podsadzać, by wspiął się na drzewo. Ostatecznie, gdy Syna zajęły ważniejsze sprawy, jak na przykład bieganie, Miś skończył w liściach w samotności.
Dobre i 15 minut:) My też tyle dziś spacerowaliśmy bo strasznie zimno było.
OdpowiedzUsuńAch ale elegancka kurtka :)
OdpowiedzUsuńNo to życzymy Wam więcej czasu na spacerki ! :*
OdpowiedzUsuń:DD biedny misioo
OdpowiedzUsuńtrochę ten miso smuci ;D a zabawa w liściach, wiadomo, jedyna w swoim rodzaju :))
OdpowiedzUsuńBiedny miś ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem tę tęsknotę za porządnym spacerem. U nas podobnie. Choć chwilowo zima.
Biedny Misior .....
OdpowiedzUsuń