synkowo

synkowo

wtorek, 3 września 2013

W zamian.

Strach o aklimatyzację w przedszkolu odszedł na dalszy plan. Nie powitaliśmy nowego miejsca w poniedziałek, nie pożegnaliśmy się i nie było łez. W zamian dostałam trzy nieprzespane noce, wymiotujące dziecko, nawet po dwóch łyżeczkach wody, chudnące w oczach, wizytę na pogotowiu i trzy wizyty u pediatry. Dziecko błagające o jedzenie, którego nie mogę jemu podać, które płakało, a ja razem z nim. Otarliśmy się o szpital i dzisiejsza noc była decydująca. Czopki homeopatyczne na wstrzymanie wymiotów zadziałały. Syn zjadł pierwszy posiłek od sobotniego wieczora, chrupka kukurydzianego i nie zwymiotował. Jest wykończony, ospały, ale dziś rano się uśmiechnął. To był najpiękniejszy uśmiech świata!


7 komentarzy:

  1. Biedulek.... Zdrowka dla synka i duzo cierpliwosci dla Ciebie.
    Oby z kazda godzina Mlody czul sie lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam ten lęk, przerabialiśmy to :( zdrowia Maluszku!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nigdy nie zapomnę naszego pierwszego wirusa (synek miał wtedy 8 miesięcy) - generalnie wszędzie słyszę, że panuje właśnie jakiś wirus :))) Po stokroć zdrowia i powrotu do sił :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj współczuję, nic gorszego nie ma dla mamy niż chore dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany.... Dobrze, że już wyszliście na prostą, współczuję

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana, ale co było powodem? Czymś sie zatruł? Od kogoś zaraził?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wirus, mógł złapać np. na dniach adaptacyjnych w przedszkolu (choć zrobiłam wywiad i żadne dziecko nie było później chore) lub też w przychodni, byliśmy na wizycie kontrolnej dzień przed atakiem. Mógł krążyć w powietrzu :/ Wiem też, że obecnie taki wirus panuje wśród dorosłych, identyczne objawy, jak jelitówka :/ Tyle, że Syn przeszedł to bardzo źle, malutki, słaby organizm..

      Usuń