Wrześniowy czas uciekł nam przez palce. Przez Synową chorobę, początek przedszkola i mój powrót do pracy. Jak to? Już jesień? A my tacy nieprzygotowani! Dzień za dniem zleciał rozpoczynany pobudką pomiędzy 5.30 a 6 rano i wołaniem z sąsiedniego pokoju: Obudziłem się! Poranna krzątanina, praca, dom, praca, kąpiel Syna i sen. Syna o 20. Mój o 21. Tyle pamiętam, tak wspominam wrzesień. Brak czasu, brak energii. W tle Synowe śpiewanie przedszkolnych piosenek. Uzupełnianie jesiennej garderoby. Marzenie o chwili wytchnienia. I dziś, gdy Mąż tradycyjnie już pojechał machać wałkiem w naszym przyszłym M3, położyliśmy się z Synem na kanapie i grzejąc się pod kocem obserwowałam jego zabawę autkami, myśląc, że to najlepszy relaks ostatnich tygodni.
Życzę ci, żeby życie biegło wolniej, a chwile pod kocykiem trwały dłużej.
OdpowiedzUsuńI choćby człowiek padał ze zmęczenia i głowę miał pełną zmartwień to wystarczy jeden moment usmich dziecka, ciepła rączka na policzku, zabawa w akuku i wszystko zaczyna mieć sens i odetchnąć pełną piersią można bo jakoś lżej. Pozdrawiam jesiennie i życzę wiecej takich chwil relaksu:)
OdpowiedzUsuńMam również wrażenie - że ten wrzesień uciekł mi przez palce - ale jak to mój M, mówi - najpierw trzeba coś poświęcić aby potem poświętować :))
OdpowiedzUsuń"Poranna krzątanina, praca, dom, praca, kąpiel Syna i sen. Syna o 20. Mój o 21" jakby wpisać córki - byłoby o mnie;) dokładnie tak się czuję i tak zasypiam. Ściskam
OdpowiedzUsuńpoza tym, świetnie wyglądacie :)
OdpowiedzUsuńEhh.. życie:) ale przecież kiedyś ta wieczna krzątanina się skończy:) Bombelaski zrobią sobie wolne, zaczną spać do 10;) Wiesz kiedy ? Jak przyjdzie pora na szkołę;)
OdpowiedzUsuńWrzesień zawsze zlatuje w mgnieniu oka :)
OdpowiedzUsuń