Weekend minął błyskawicznie, pozostawiając miłe wspomnienia. Zapach bzu z długiej wycieczki rowerowej, smak żubrówki z sokiem jabłkowym ze spotkania z przyjaciółmi, smak placka drożdżowego z rabarbarem z podwieczorku u Rodziców. Powodów do radości było sporo, zaliczyliśmy mini-zoo, sukcesy bezpieluchowe uderzyły z grubej rury i przez pięć dni zużyta została jedna pielucha, bo się wymiętoliła, a nie zmoczyła. Po każdej nocy i drzemce ku naszej uciesze też jest sucho! Synowi wrócił apetyt, dziś nie dowierzaliśmy, gdy wchłonął miskę rosołu, a później bez specjalnego zachęcania wszamał pierś z kurczaka i dojadł ciastem. A sam Syno swoim gadulstwem rozbawiał nas wielokrotnie. Nie będąc w centrum zainteresowania, stawał po środku pokoju i poważnym głosem wykrzykiwał: Słuchajcie wśiścy! Lub wygłaszał z szelmowskim uśmieszkiem monolog typu: Tymuś jest duzy, mama jest mały, byleby tylko wejść z Nim w dyskusję i się trochę posprzeczać. Rodzinnie, wesoło i niezmiernie miło minął nam weekendowy czas!
o jak ja dawno żubrówki nie piłam ;) super zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńmy do zoo pod koniec maja się wybieramy:)
OdpowiedzUsuńSpryciarz z Tymka!Super weekend...szkoda,że nie da się go rozciągnąć!a w ogóle to wnoszę o 5 dniowy weekend!!
Och, zazdroszczę! My byliśmy rodzinnie na uczelni. Było miło, ale to jednak nie odpoczynek;)
OdpowiedzUsuńi u nas coraz częściej bez pieluchy i sucho, ale na drzemkach i nocy jeszcze pielucha konieczna
OdpowiedzUsuńOj, Tymek coraz to doroślejszy. Nasz weekend na wariacki papierach, w locie. Załatwianie spraw i komunia - masakra ;).
OdpowiedzUsuńOstatnie zdjęcie jest przepiękne! :)
OdpowiedzUsuń