synkowo

synkowo

niedziela, 19 stycznia 2014

Bunt i bal.

Od Synowego powrotu po świętach do przedszkola zaczęły dziać się z nim dziwne rzeczy. Dwa tygodnie w domu upłynęły nam w sielskiej atmosferze, aż tu bach, dziecko wraca z przedszkola odmienione. Histerie, bunt, wrzaski zagościły w naszym domu na co dzień i żałuję, że pod choinką nie znalazłam podwójnej dawki cierpliwości. Jest ciężko, jak jeszcze nigdy nie było, bo buntu dwulatka nie zaznaliśmy, to mamy bunt trzylatka. Syn ewidentnie testuje, na ile może sobie pozwolić, spokojne rozmowy i prośby nie pomagają. Jest więc krzesełko, nie dla wyciszenia się, bo wyciszenie w histerii trwa ponad pół godziny, ale dlatego, że ma wiedzieć, że w chwili buntu nie może robić tego, co się jemu podoba, ma choć chwilę siedzieć. Są kary, zabieranie zabawek, zakaz oglądania bajek. Staramy się też przypominać przed wyjściem z domu jak należy się zachowywać, tak jak przed wczorajszym balem, na którym to Syn był niezwykle grzeczny i wyskakał się i wybiegał ile starczyło jemu tchu. Nie pocieszają mnie rady, że to minie, bo samo nie minie, jeśli nie wyznaczymy granic i nie będziemy interweniować, nawet za cenę hałasu, jaki muszą znosić sąsiedzi. Chwalimy każdy przejaw dobrego zachowania. Rozmawiamy, zachęcamy by był grzeczny. Mam nadzieję, że efekty za jakiś czas będą widoczne.









8 komentarzy:

  1. oj trzymajcie się! u nas właśnie zakończył się dwutygodniowy bunt - teraz Denisek jest jak aniołek, a wcześniej były codzienne kłótnie:/ samo minęło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że u nas samo nie minie, bo zaczyna się nasilać, więc to pewnie będzie bardziej skomplikowany proces, niż u Was. Kłótnie, kłótniami, ale 40 minutowe histerie, w trakcie których nic do dziecka nie dociera, to już nie przelewki, tym bardziej, że powody są błahe: nie chce się ubrać, nie ma ochoty wychodzić od Dziadków itp. Są to sytuacje codzienne, gdy nikt nic wielkiego od niego nie wymaga.

      Usuń
  2. Sluchaj to normalne. Dzieci rozwojaja siecw cyklach plus minus polrocznych - rownowaga nierownowaga. U nas to samo po przedszkolu, w ktorym podobno Mlody jest spokojny i podporzadkowuje sie regulom w domu wieczorami odreagowuje emocje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że to jest normalne, to mogę się domyślić, bo ze wszech stron docierały do mnie głosy i ostrzeżenia, że coś podobnego nadejdzie. Grunt to reagować i nie dać dziecku wejść sobie na głowę, nie okazać słabości, bo krzyczy, bo tak mi wygodniej, bo ludzie patrzą, bo wstyd. Tym bardziej, że takie sytuacje przeniosły się też już poza dom. Nie wyobrażam sobie też, aby coś podobnego miało trwać w momencie, gdy będę z dwójką, na przykład na spacerze. Dlatego też reagujemy, oboje, nie ma tu dobrego i złego rodzica. Staramy się, choć to niełatwe, trzymać jeden front i konsekwentnie pokazywać, że takie zachowania są niegrzeczne i nieakceptowane przez nas.

      Usuń
  3. Masz calkowita racje. My tez oczywiscie reagujemy tak jak Wy. U nas zbieglo sie to z pojawieniem brata i nie jest latwo bo nie jestem w stanie odpowiednio zareagowac gdy jestem uziemiona bo karmie etc. Piotr jak kazde dziecko jest troche zazdrosny i to nie pomaga, a rzuca sie o drobiazgi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja też się spodziewam, że gdy będzie nas czworo, Syn na pewno tę zmianę przeżyje i odbierze niekoniecznie pozytywnie. Mogę sobie wyobrazić, że jest to wtedy nadzwyczaj trudne, by konsekwentnie starać się reagować. Za cztery miesiące z hakiem i nas to czeka i mam nadzieję, że mimo wszystko uda nam się Syna choć trochę do tego czasu "ujarzmić" :) Pozdrawiamy!

      Usuń
  4. U nas jak jest "dramacik" to rozmawiamy i tłumaczymy cierpliwie. Jest coraz lepiej, a ostatnio Młody zaskoczył mnie mówiąc po awanturze "przepraszam" jestem pewna, że to taka faza i to minie i staram się tym nie martwić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nasze histerie to raczej "wielki dramat", nie ma mowy o rozmowie czy tłumaczeniu, NIC z tych rzeczy nie działa, jest furia, rzucanie się lub czymś; moja próba ignorowania i nieodzywania się także przynosi marny skutek, wtedy Synowi włącza się agresja i przechodzi do rękoczynów, próbuje bić, bym zwróciła na niego uwagę. Oczywiście nie przyszłoby mi na myśl jemu oddać, jak mi radzono kilkakrotnie, "no bo niech zobaczy jak to jest". Zawsze wtedy ze spokojem i opanowaniem mówię, że to boli i że nikogo nie wolno bić. Rozmawiamy zawsze, gdy się uspokoi, analizujemy dlaczego tak się zachowywał, za każdym razem okazuje skruchę i przeprasza. Na nasze dziecko z kolei działa świadomość tego, co może stracić, bo wizja pozbycia się wszystkich aut na kilka dni sprawia, że kilkakrotnie już powstrzymał się od zrobienia awantury. Poczuł, że nie warto.

      Usuń