Sprawiając tym samym Synowi mnóstwo frajdy, Babcia postanowiła zapewnić jemu rozrywkę, jakich mało. Nie dość, że sprezentowała wnukowi domek z papieru, to jeszcze zorganizowała jego malowanie. Biorąc pod uwagę, że moje samopoczucie nie pozwala ostatnio na kreatywne zabawy z Synem, był to pomysł trafiony w dziesiątkę. Tymek w skupieniu mieszał farby, nakładał na pędzel, malował i chwalił swoje dzieło. Pięknie to wyszło. Jako, że my malowałyśmy nudno jednym kolorem, Syn wykazał się znacznie większą wyobraźnią zmieniając kolor co każdą minutę. A gdy dzieło zostało ukończone i schło, my obżeraliśmy się pyszną kokosową roladą zrobioną przez Babcię. Wielkim zaskoczeniem mej drugiej ciąży jest to, że kompletnie nie mam ochoty na słodycze. Toż to pierwsza stałam co dzień w kolejce w cukierni w ciąży z Synem. A teraz: ser żółty, ketchup, tosty! Pewnie! Ale słodkie? Od niechcenia i tylko, gdy ktoś mnie poczęstuje.
Sprawdza się teoria, że każda ciąża jest inna :) piękny domek!
OdpowiedzUsuńrewelacja!!!Wspaniały prezent:)
OdpowiedzUsuńSuper! Nasz tak parasolkę malował, że i domek nas kusi. Fantastyczna zabawa.
OdpowiedzUsuńU mnie jedzeniowo też ciąże były odmienne.
Pozdrawiam
Super domek. Gdzieś go widziałam ale nie pamiętam w jakim sklepie.
OdpowiedzUsuń