Z radością, ale i przerażeniem obserwuję, że syn mój się usamodzielnia. Na hasło "ubieramy się" SAM wkłada rączki w rękawki, na hasło "myjemy zęby" SAM otwiera buźkę, łapie za szczoteczkę i miętoli ją w buzi imitując mycie, na hasło "dobranoc" SAM trzyma butelkę i pije, a następnie pustą wyrzuca i zamienia na smoka, a gdy zaśnie, wypluwa go. Ale gdy ni z tego ni z owego w trakcie zabawy podchodzi do mnie i łapie się nogawki spodni, wspina po mojej nodze i woła "mamama", tylko po to, by się przytulić, wiem, że będę mu potrzebna. Już zawsze.
zuch chłopak.
OdpowiedzUsuńoby tak dalej!
Właśnie trafiłam na Waszego bloga i pozwolę sobie podczytywać od czasu do czasu :)
OdpowiedzUsuńAle samodzielny cudowny chłopiec z Twojego synka.
Zapraszam do siebie
Ależ się zmienił:D I tu i tu CUDO:D
OdpowiedzUsuńNo kurcze, Cudnie! Ja tez chce juz to przy nogawce!
OdpowiedzUsuńUczucie pierwsza klasa, totalnie się wtedy rozpływam i fala miłości mnie zalewa ;)
Usuńtaka już ta nasza matczyna rola...wspierać, obserwować jak nasze maluchy rosną i nie przeszkadzać:-)
OdpowiedzUsuń