synkowo

synkowo

sobota, 12 maja 2012

Sami.


Z piątku na sobotę moi Mężczyźni po raz pierwszy zostali sami na noc. W piątek wyjechałam na radę pedagogiczną z noclegiem, zostawiając wszystkie instrukcje jedzeniowe skrzętnie spisane na kartce. Nie bałam się, czy sobie poradzą, gdyż wiedziałam, że na pewno tak. I nie myliłam się, Tata poradził sobie świetnie, choć po powrocie zastałam mieszkanie w stanie artystycznego nieładu. Nie dzwoniłam do nich, nie sprawdzałam. W nocy napisałam smsa, aby upewnić się, czy wszystko w porządku, gdy okazało się, że w naszym mieście jest taka burza i wiatrzycho, że drzewa wyrywa z korzeniami. Na szczęście działo się to trochę dalej od naszej ulicy. Oprócz szkolenia mieliśmy też imprezę integracyjną, bawiłam się świetnie, wyszalałam się na parkiecie, poplotkowałam z koleżankami z pracy, wybyczyłam nad jeziorem. Ale chwilami myślałam o Tymku i naprawdę tęskniłam! Do domu leciałam jak na skrzydłach, wyściskałam i wycałowałam Syneczka i od razu udaliśmy się w teren do ogrodu Dziadków, co by Syn złapał trochę świeżego powietrza i pobiegał. Takie wyjazdy są potrzebne, nie tylko pozwalają się odprężyć, ale i docenić, jak wielkie szczęście ma się w domu.  






3 komentarze:

  1. czasami myślę, że jestem złą matką, chcąc na chwilę wyrwać się z domu.
    odkąd pojawiła się Emilia stała się moim małym- wielkim światem i wszystko się kręci wokół niej.
    jak ojciec z synem mieliby się nie dogadać, pierwsze koty za płoty, możesz teraz częściej spokojnie wybywać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też uwielbiam wyjścia i czas sam na sam, lub ze znajomymi. I masz rację, to bardzo potrzebne!:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ajajaj jaka instrukcja cudna :D

    OdpowiedzUsuń