synkowo

synkowo

niedziela, 20 maja 2012

Niedziela.

Niedziela minęła nam rodzinnie, pół-aktywnie. Teraz już doceniam nasze małe em dwa, w którym jest mi ciasno, ale tu przynajmniej Syn nie ma gdzie uciec. U Dziadków nabiegałam się dziś za nim co niemiara, przez kuchnię, salon, ogród- Synko poginał w tempie błyskawicy, a Matka biegała i biegała. Zbierała go ze schodów, na które usilnie próbował się dostać, pilnowała, by przypadkiem nie pacnął  czymś  któregoś z trzymiesięcznych Kuzynków. Uff. W końcu z ratunkiem przyszedł Tata, bym choć na chwilę mogła odetchnąć. Po wspólnym obiedzie spakowaliśmy Syna do auta i pojechaliśmy nad jezioro. I to wybór atrakcji dla Syna nie miał końca: grzebanie patykiem w piachu, oglądanie łódek, łabędzi i kaczek. Czasami próbuję sobie przypomnieć, co robiłam z czasem, gdy nie było Tymka, który organizuje mi teraz zajęcia doskonale. Czytałam? Robiłam zakupy? Trudno mi sobie to wyobrazić. Choćby jeden dzień bez Tymkowego uśmiechu. Nierealne.










7 komentarzy:

  1. Uśmiałam się z tej atrakcji-grzebanie patykiem w piachu :) Ale wszystko przed nami :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny uśmiech :) ja też nie wiem co robiłam nim Arianna przyszła na świat :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehe nastawiam się, że u mnie będzie tak samo jak do moich rodziców pojedziemy za kilka miesięcy :D tam też domek, kilka pokoi i schody :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszcze Wam tych rodzinnych spotkan...
    Tymkowy usmiech- rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  5. Uśmiech piękny, ale i czapeczka niczego sobie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. u nas też było rodzinnie, cała niedziela na świeżym powietrzu.
    Emilia spała jak suseł po takim dniu.
    ja odpoczęłam jak dawno.
    chwilo trwaj!

    OdpowiedzUsuń
  7. słodki syneczek, a jak się ładnie uśmiecha ;-)

    OdpowiedzUsuń