synkowo

synkowo

piątek, 10 sierpnia 2012

Podróż i odwiedziny.

Z Niną poznałyśmy się na studiach magisterskich i dość szybko znalazłyśmy wspólny język. Przez cały czas trwania studiów spotykałyśmy na kawach, obiadach i pogawędkach. Dwa lata minęły od skończenia naszej edukacji, a my wciąż pozostajemy w kontakcie. Gdy dowiedziałam się, że Nina przeprowadza się do Edynburga, uznałam, że to ostatni moment, by mogła poznać Syna naszego. Wpakowałam go więc dziś do auta i trochę z duszą na ramieniu przebyliśmy po raz pierwszy tylko we dwoje podróż dwugodzinną, ponad stukilometrową. Obawiałam się awantury fotelikowej, Tymek coraz częściej buntuje się przy dłuższej jeździe i wiedziałam, że jadąc sama, niewiele oprócz śpiewu mogę zdziałać. Jednak świadomie wyjechałam w godzinach jego pierwszej drzemki, bo po godzinie Syna zmogło i zasnął. Z powrotem wymęczony bieganiem, nowościami i emocjami padł, gdy ledwo odpaliłam silnik i obudził się tuż przed domem. Odwiedziny nasze przebiegły we wspaniałej atmosferze. Czułam się, jakbyśmy pojechali do rodziny. Mama Niny uraczyła nas przepyszną szarlotką i rewelacyjnymi domowymi pierogami. Tymek zrywał i zjadał borówki z krzaka, karmił ryby, biegał, oglądał żaby w stawie, bawił się autkiem od Cioci Niny, huśtał się na hamaku i miał frajdy co nie miara. Życzyłabym nam więcej dni w tak sielskiej atmosferze. 













6 komentarzy:

  1. po zdjęciach widać, że Synus się nie nudził:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale Tymek szczęśliwy :D cudownie!

    OdpowiedzUsuń
  3. bycie matką to codzienne pokonywanie własnych lęków :) dałaś radę, super! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cuuuudowny dzień:)!

    Ja jeszcze sama tak daleko z synem nie jechałam. Oj bałabym się, bała...:)

    OdpowiedzUsuń
  5. ależ go odstrzeliłaś na to spotkanie :)
    wygląda czadowo.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń