To tak już chyba jest, że z racji wykonywanych przez nas zawodów jesteśmy bardziej przeczuleni na pewnych punktach. Czyż nie jest tak, że dentysta zawsze patrzy na zęby innych, a mechanik przy okazji otwiera maski samochodów znajomych, żeby tylko zerknąć? Myśląc o Tymku jako o uczniu, zastanawia mnie kilka rzeczy. Jakim wtedy będę rodzicem? Czy sama będąc belfrem będę zadowolona z pracy innych belfrów uczących Jego języka obcego? Czy zboczenie zawodowe, które na co dzień nieodłącznie mi towarzyszy będzie wkradać się także w Jego szkolne życie? Czy widząc, że ktoś popełnia jakiś błąd, na przykład w wymowie, na punkcie której mam hopla będę w stanie zagryźć zęby i nie interweniować? Bo przecież tak łatwo nauczyć się z błędem, a tak trudno to później wykorzenić. Coraz częściej zdarza mi się mówić do Syna po angielsku, od kiedy stał się komunikatywny widzę, że reaguje i nasłuchuje. Najlepiej wychodzi nam Timothy, come here lub stop shouting, gdy nie może czegoś dostać :) Na hasło kiss całuje mnie w usta, czym rozczula Matkę swą do granic możliwości. Do pół godziny dziennie oglądamy Baby TV po angielsku, gdzie lecą głównie piosenki, do których Synko tańczy, a my z Tatą przyśpiewujemy, bo znamy je już na pamięć. Flashcards zakupione w Paperchase z myślą o „moich” 5 latkach zostały przejęte przez Syna. Rozrzuca je, przekłada, nosi i ma przy tym radości co niemiara. Będziemy się uczyć przez zabawę. Bo im wcześniej, tym lepiej. Widzę to po swoich uczniach.
dobrze, że uczysz synka od młodszym lat języka. będzie mu łatwiej.
OdpowiedzUsuńu nas tata codziennie ogląda The Simpsons po niemiecku, więc i JJ się łapie. Ale niczego więcej w tym kierunku nie robimy.
OdpowiedzUsuńkoleżanka po fachu :D ja uczę angielskiego w gimnazjum, a w tym roku i w przedszkolu :) da się przeżyć z innymi nauczycielami jak się wrzuci na luz ;)
OdpowiedzUsuńHehe ja w gimnazjum też uczę, w podstawówce i w przedszkolu ;) Tylko czy będę zdolna ten luz wrzucić... :P Pozdrawiam!
Usuń