Przygotowanie do przyjęcia trwały od wczesnego ranka. Strojenie, gotowanie, odbiór torta i kwiatów. Nerwy były, oj były. Szczególnie, gdy okazało się, że gerbery, które zamawiałam są różami, a tort Syna ozdobiony jest na różowo! Owszem, prosiłam o tort malinowy, ale nie pomyślałam, że będzie w różu! Uspokajała mnie moja Mama, słusznie przekonując, że to nic nie znaczące szczegóły. Przyjęcie rozpoczęło się o 15.00 obiadem jednodaniowym. Już w trakcie obiadu Tymek był dziwnie marudny, cały czas stękał, popłakiwał, co jest do Niego zupełnie niepodobne. Myślałam, że może jest zmęczony, nadmiar wrażeń, dużo ludzi. Postanowiliśmy podać tort, żeby jubilat miał okazję zdmuchnąć świeczkę. Tymek spisał się na medal, choć nie od razu się udało, po kilku próbach Synko pięknie poradził sobie z płomieniem. Poza tortem były też dwie blachy ciasta, które upiekła druga Babcia, co było grubą przesadą, bo wszyscy byli pełni, że hej! Niedługo po tym goście obsypali Tymka prezentami. Otrzymał:
-tunel do przechodzenia (hit! Tymko uwielbia się przeciskać i czołgać)
-pociąg Thomas the Tank- świecąci jak latarka i wydaje super dźwięki
-książeczkę „The very hungry Caterpillar” wraz z gąsienicą
-bluzę w czachy
-pidżamkę z motywem Hockey (ku uciesze Taty, wielkiego fana)
-kapcie Befado
-koszulkę Reserved
-swoje pierwsze Lego (które troszkę poczeka, chyba że Tata się pierwszy dorwie)
Tymek wyglądał coraz gorzej, był rozpalony, pojawiła się gorączka. Szybka diagnoza-ząb! Kieł, który próbuje się przebić. Zaaplikowałam Jemu Viburcol, żeby się tak biedak nie męczył. Dzięki czopkowi gorączka ustąpiła i Synko zasnął na godzinę. W tym czasie podaliśmy sałatki i zimne przekąski. Po drzemce stan Tymka niestety znów się pogorszył, cały czas go nosiliśmy, płakał, przytulał się i strasznie marudził. Gdy pojawiła się biegunka byłam już pewna, że to zęby. Jak na złość, dały się Jemu we znaki w tak ważny dzień. Po 20.00 Tymek zasnął, a my świętowaliśmy jeszcze przez dwie godziny. Synko przespał całą noc i obudził się w znakomitym humorze. Goście w ramach podziękowań otrzymali małe pudełeczka, w których była czekoladka i dwa różne zdjęcia Tymkowe w formacie portfelowym. Pierwsze urodziny uważam za udane, pomimo iż Jubilat zaniemógł. Takich sytuacji nie da się niestety przewidzieć, liczę na to, że za rok już w pełnym uzębieniu Tymek będzie w pełni sił!
Mały i tak był dzielny, prezenty super i fajnie że impreza udana mimo ząbka wychodzącego :) Sto Lat!!
OdpowiedzUsuńCudownie i stół jaki pięknie przystrojony!
OdpowiedzUsuńSto Lat Sto Lat :) oby już nigdy nie zaniemógł!! :)
Te pudełeczka to fajowa sprawa - bardzo mi się ta tradycja podoba :D
Do tunelu sama się przymierzam :D (znaczy dla dziecka, nie że ja się będę przeciskać :D)
Tunel jest super, choć Synko na razie boi się przejść! Matka się przecisnęła, żeby Go zachęcić, ale i tak nic z tego :) Sam musi ruszyć! Bardzo dziękujemy za komplementy, nam się u Was równie bardzo podobało! Pozdrawiamy!
UsuńCiesze sie, ze wszytko sie udalo... szkoda, ze ten zebol akurat wtedy postanowil sie przebijac...
OdpowiedzUsuńPomysl z pudeleczkami rewelacyjny!
Sto lat dla Tymka, zdrówka i bezbolesnego zabukowania
OdpowiedzUsuńdekoracja piękna, poysł z pudeeczkami uroczy. Obserwuję uważnie, bo u nas wkrótce odobna impreza :)
Sto lat dla Tymka! Piękny wystrój zrobiłaś:)
OdpowiedzUsuństół wygląda bardzo ładnie i delikatnie. prezentów Tymek dostał moc!
OdpowiedzUsuńjeszcze raz sto lat dla Malucha!
Imprezka :)
OdpowiedzUsuń