Ze strzyżeniem Syna zwlekaliśmy dość
długo, bo podobają nam się długie włoski, szczególnie w
wykonaniu piórkowatym jak u Tymka. Natura poskąpiła jemu chwilowo
kłaków, obdarzając go czupryną dość oszczędną. Jednakże w
gorące dni, nawet ta niewielka jak na ten wiek ilość włosów
zaczęła doskwierać: Syn pocił się, biegał z mokrymi włosami i
często z takowymi się budził. Decyzja zapadła więc: niezbędne
jest cięcie. Trochę obawiałam się wizyty u fryzjera, z marszu
poszliśmy, bez zaopatrzenia spożywczego, co by Syna czymś zająć.
Tymko dumnie zasiadł na specjalnym fotelu dla maluchów i po
nałożeniu fartucha zastygł jak zahipnotyzowany do końca
strzyżenia. Ani dźwięk maszynki, ani cięcie nożyczkami, ani
czyszczenie włosów za pomocą suszarki z hipnozy go nie wytrąciły.
Fryzjerka była w szoku i ja też. Zbierałam ścinane włosy do
woreczka, na pamiątkę. Znajdą się w Tymkowym albumie dziecka. Z ciekawości porównałam je z tatowymi pierwszymi ściętymi włoskami, które jego Mama też zachowała. Są takie same!
jaki dzielny chłopak, u nas Wito pocił się nad szyjką i robiły się brzydkie purpurowe plamy, więc już też jesteśmy po zmianie fryzury :)
OdpowiedzUsuńwow dzielny ! :D ależ on ma oczy !
OdpowiedzUsuńMąż coś mówi że tez powinniśmy - ale mały się nie poci na szyi, potówek nie ma to i mi się nie spieszy :D
OdpowiedzUsuńbardziej skupiony chyba jest na aparacie niż na fryzjerce. ma minę lekko zdziwioną i oszołomioną :)
OdpowiedzUsuńpierwszy raz zaliczony :)
OdpowiedzUsuń