Niesamowite, że tuż po zajrzeniu do wózka prócz pytań o płeć (nieubrana na różowo) i imię, zwykle pojawia się to o karmienie piersią. Tak, karmię. Nie jestem wielką fanką karmienia. Opowieści o więzi i wspaniałych matczynych doznaniach mnie nie dotyczą. Karmię, bo uważam, że to dobre i zdrowe dla dziecka, bo jest to nadzwyczaj wygodne, bo to nic nie kosztuje. Nic, prócz nawału, bólu, łez, które przejść musiałam na samym początku. W szpitalu kazali mi dziecko dokarmiać, lecz gdy tylko wróciliśmy do domu, postanowiłam sama swoje dziecko wykarmić. Współczuję, gdy matka nie może karmić. Dziwię się, gdy matka nie chce karmić z wyboru. Zdarza mi się karmić publicznie i już mnie to nie krępuje. I co najważniejsze, jestem dumna z tego, że karmię. Nie stosuję żadnej diety, jem wszystko, z kapustą i truskawkami na czele. Wszystkie produkty wprowadzałam stopniowo, obserwując swoje dziecko. Ale gdy słyszę pytanie o karmienie, nieustannie jestem zirytowana.
Ja też karmiłam, chociaż krótko to zdążyłam poznać czym to pachnie.....
OdpowiedzUsuńTeż jestem zirytowana. I też nie jestem wielką fanką. Choć karmię.
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zdania. Pytania o karmienie powinny byc zakazane ;)
OdpowiedzUsuńKarmilam Mikolaja, bylo to bardzo wygodne dla mnie, ale nie wspominam tego okresu z wielkim usmiechem na twarzy.
A ja karmię, bo lubię, bo jest to zdrowe i wygodne. Karmię mimo wielkich piersi, które robią się coraz bardziej obwisłe. Karmię mimo sutków jak wentyle od Jelcza ;) Ale daję sobie dyspensę raz/ dwa razy w tygodniu i podaję ssakowi mleko modyfikowane. Na pytania czy dokarmiam butelką odpowiadam, że nie, że czasami mam chwilę przerwy i pałeczkę przejmuje mąż. I wkurza mnie pytanie dlaczego nie odciągam swojego pokarmu. Bo w tym natłoku zadań codziennych przy dwójce dzieci, zwyczajnie mi się nie chce:)
OdpowiedzUsuńPierwsze 6 tyg. karmiłam ze łzami w oczach - z bólu, nie ze wzruszenia. Teraz już nie boli, jest wygodnie i zdrowo więc karmię.
OdpowiedzUsuńDziewczyny! Dziękuję za Wasze komentarze! To czy karmimy i trwamy w tym często niełatwym procesie rozruszania laktacji to tylko nasza sprawa! Co gorsza, przynajmniej w szpitalu w którym rodziłam, a uważany jest za taki z porodówką na wysokim poziomie, wsparcie laktacyjne nie istnieje! ZERO wsparcia, wciskają butelkę i każą nakarmić dziecko. Żadnego doradcy. Psychologa. A przecież w reklamach tak pięknie, płynie rzeka mleka... To zderzenie z rzeczywistością często prowadzi do tego, że kobiety szybko się poddają, z niewiedzy, z bólu, z niemocy. Zatem jeśli chcemy karmić, jeśli naprawdę nam na tym zależy (z różnych powodów), szukajmy wsparcia gdzieś indziej. W mężu/koleżance/mamie. A tym obcym mniej lub bardziej zaglądającym do wózka i pytającym o nasze cycki już dziękujemy! ;) Pozdrawiam Was! ;)
OdpowiedzUsuńNa to pytanie czasem odpowiadalam "Nie, nie karmię. Głodzę". Gdzieś w Internecie to wyszukalam i niezmiernie mnie rozbawiło. A miny sąsiadek? Bezcenne;)
OdpowiedzUsuńLudzie równie dobrze mogliby pytać "Myjesz?"...
Ja z kolei karmię z lubością:)
Nie cieprię, nie znosze, nie trawię tego pytania.
OdpowiedzUsuńOdpowiadałam, że karmię. Jak kiedyś mojej lekarce powiedziałam, że nie, zdziwiona zapytała: "ale jak to nic jej pani jeść nie daje?" - od tego czasu każdemu kto pytał o karmienie odpowiadałam, że Pola przed chwilą jadła, butlę, nie głodzę dziecka.
OdpowiedzUsuńJuż nie karmię. Już i jeszcze i już niedługo...Choć uważam, że karmienie jest fajne, to pytania o karmienie mnie wkurzały i pewnie będą wkurzać znów. Bo to moja sprawa i nic nikomu do tego. Nie rozumiem kiedy kobieta świadomie i dobrowolnie odmawia karmienia, ale szanuję jej wybór. Wkurzają mnie fanatycy nie próbujący zrozumieć, że każdy ma wybór...
OdpowiedzUsuń