Synek nasz od dłuższego czasu wręcz
uwielbia pisać. Nie bronimy jemu, bo przecież im szybciej dziecko
nauczy się sprawnie posługiwać długopisem, tym lepiej. Pilnujemy
natomiast i uczulamy go, że pisać można tylko po kartce. A czy
kartka w słowniku to nie kartka? Dziś pierwszą ofiarą Tymkowej
fascynacji pisaniowej padł mój słownik, przywieziony z Paryża na
pierwszym roku studiów. To trwało dosłownie kilkanaście sekund,
gdy zobaczyłam uśmiech i dumę na twarzy Syna z wykonanego dzieła,
zawołał mnie nawet triumfalnie, bym obejrzała. Fakt, wina matki,
bo długopis dostał się w ręce Tymka bez nadzoru. Merde! ;)
Ha ha ha :))) A jaka mina zawadiacka :D
OdpowiedzUsuńA jaka grafika piękna u góry!! :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy ;)!
UsuńHa ha- mina pierwsza klasa!
OdpowiedzUsuń:)
Hehe jaka mina :D Mały Łobuziak ;)
OdpowiedzUsuńa spojrzenie mówi wszystko ;) że zabawa była przednia
OdpowiedzUsuń:D Piękny zygzak:D
OdpowiedzUsuńPs. trochę mnie nie było a tu taaakie klimatyczne zmiany:D
pamiątka w pamiątce :D
OdpowiedzUsuńpiękne foto na górze :)