I nagle któregoś dnia
syn mój dosięgnął do włącznika światła od toalety. Jak to się
stało, że przez tak długi czas nie potrafił sam owego światła
zapalić, a jednego dnia zrobił to zupełnie sam. Stało się. I tegoż
samego dnia większość spodni stała się za krótka, a matkę
wzięło na refleksję. Refleksja owa dotyczyła dorastającego syna,
który jak się okazuje, nie tylko wzrostem skoczył w górę, ale i
rozwojem. Syn owy pytać zaczyna o sprawy poważne. Czy jak Pola
spadnie z tapczanu, to umarnie? Czy jak on dorośnie, to będzie taki
gruby jak tata? Czy to możliwe, że Mikołaj jedzie reniferami po
niebie? Pyta, dużo pyta. A prócz tego, że pyta równie dużo
śpiewa. I przed snem przyznaje się do złych zachowań w
przedszkolu. I opowiada. I wspomina nasze wakacje w Danii! A mnie to
wszystko zachwyca, ale i przeraża. Że jakoś tak chwile to są
ulotne takie, że mój mały synuś jest już chłopcem, wyrasta. Tak
szybko. Zbyt szybko.
Dzieci rosną zaskakująco szybko. ;)
OdpowiedzUsuńFajne to zdjęcie z balonem-autem
hhh mój syn też takie pytania zadaje, o umieraniu, o dorosłości i czasem ściska mnie w gardle gdy widzę jak odfruwa powoli w świat
OdpowiedzUsuńPrzeraził mnie ten wpis. Sekundy, minuty, godziny, kurczę to wszystko tak szybko mija. Dopiero co przewijałam Gabrysię po raz pierwszy... Chyba trzeba kolejne robić, to wtedy będzie deja vu :D
OdpowiedzUsuń