Trudno mi uwierzyć w to, że za miesiąc Tymek skończy cztery lata. Zatrzymałam się na tym, że ma trzy. Mój trzylatek. Czteroletnie dziecko od zawsze kojarzyło mi się z dzieckiem już dużym, nie-dziecięcym. Pyskatym, poważnym. Podobnie jak trzydziestolatkowie. W głowie byli już dojrzałymi, poważnymi ludźmi. Trochę starymi. Tymczasem ani jedno ani drugie wyobrażenie nijak ma się do rzeczywistości. Tymek nadal jest beztroskim, małym, kochanym chłopcem. Miewa gorsze dni, ale można się z nim spokojnie dogadać, umówić na coś. Jest bardzo głodny wiedzy, dużo pyta. I pragnie towarzystwa. Potrafi bawić się sam, nawet kilka godzin dziennie, ale drugie tyle trzeba poświęcić jemu naszego czasu. Ale jest to czas poświęcony w sposób niezwykle przyjemny, gdyż syn jest już na tyle dojrzały, że potrafi skupić się na grach i zabawach przez długi czas. Nie nudzi się szybko, nie denerwuje. Puzzle i książki goszczą już u nas od dawna, ale teraz poszliśmy o krok dalej. Gry. Jako dziecko uwielbiałam gry planszowe. Mieliśmy ich mnóstwo. Kilka tygodni temu będąc na obiedzie u Teściów, Tymka Babcia wyjęła 30-letni zestaw gier planszowych, by zająć nimi Tymka. Zadbany. Świetny. Jak zdjęty prosto z półki sklepowej. Syn połknął bakcyla i nie chciał przestać grać. Zaraz po powrocie do domu rozpoczęłam poszukiwanie ciekawych gier dla 3-4 latków. Wybór planszówek jest ogromny, szczególnie dla dzieci starszych. Z maluchami jest ten problem, że powinny dobrze znać kolory i liczby, bo sporo gier tego wymaga. Tymek zna, liczy do 20, potrafi też rozpoznać cyfry do 10. Zakupiłam dwie gry: Nogi stonogi i Potwory do szafy. Obie świetne, rozwijające pamięć i uczące logicznego myślenia. Kilka dni później syn dostał w prezencie Memory, składające się z 48 elementów. Trudne. Jak się okazało, nie dla niego, bo potrafi nas w nie bez problemu ograć! Nie ma dnia bez planszówek. Bez chwil spędzonych rodzinnie. Gramy o świcie, po obiedzie i wieczorem. Czasem syn odmawia obejrzenia dobranocki, chce z nami grać. Czego jeszcze uczą gry? Uczą przegrywać. Pierwsze porażki syna nie obeszły się bez łez. Teraz znosi je dzielnie, prosząc o kolejną rundę, by się odegrać ;)
Duży chłopaczek:)) właśnie myślę o takich planszówkach...memorki u nas się nie sprawdzają...puzle troszke się znudziły...ale ciężko znaleźć w sklepie coś dla Maksia zwłaszcza, że są szczelnie zamknięte i słaby opis na opakowaniu
OdpowiedzUsuńDlatego ja szukam na forach. Czytam opinie. I kupuję przez Internet. Wam także polecam!:)
UsuńU nas tez planszowki kroluja;) za to z przegrywaniem gorzej :/
OdpowiedzUsuńwww.moje-cudaki.blogspot.com
U nas pierwszy tydzień gier, gdy Tymek przegrywał kończył się łzami lub obrażaniem się. Teraz już bez żadnych skutków ubocznych :)
Usuń